:: [Nr 6/99] Samochody terenowe to nie tylko zagrożenie ale też szansa dla Bieszczad
Artyku³ dodany przez: Redakcja (2010-04-28 18:21:19)

Samochody terenowe, to takie wynalazki co się nimi jeździ po trudnym terenie a i właściciele tych terenów mają z tego korzyść. Tak jest wszędzie, ale nie w Bieszczadach, tutaj się ich goni. Nasuwa się pytanie-dlaczego? jest i odpowiedź, bo niszczą tą krainie mlekiem i miodem płynącą. Po całej Polsce organizuje się rajdy, są na to zgody władz i właścicieli terenów.


W podkarpackim jest już parę imprez cyklicznych np. eliminacje do Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych w Dynowie, Szklarach w Harcie, tereny koło Nowej Dęby są dla terenowców udostępnione a w całym kraju, to takich imprez jest tyle że długo by wymieniać. Jest to promocja dla regionu, dodatkowe wpływy do budżetu i WSZYSTKO jest pod kontrolą nie ma dzikiej jazdy. Sprzedaż samochodów z napędem na cztery koła rośnie z roku na rok tak samo jak sprzedaż quadów i motorów crossowych, nikt tego nie zatrzyma, chyba że bardzo wysoka cena paliwa, ale i z drugiej strony jest to sport dla bogatych. Trzeba się z tym pogodzić a nie walczyć. Trzydzieści lat temu było parę poczciwych Gazików i mniej poczciwych Uazów i to wszystko. Teraz jest po jednym a nawet po dwa samochody z napędem 4x4 w jednej rodzinie. Sami to widzicie idąc ulicą. W Polsce sprzedaż terenówek rośnie cały czas. Pobieranie opłat, podatków, akcyzy od właścicieli samochodów z napędem 4x4 jest dla budżetu super, ale jazda w terenie już jest be, trzeba osiągnąć jakiś kompromis. Tych co rozrabiają utemperować i to ostro- jestem za !!!Ktoś kto kupuje taki wynalazek to chce nim poszaleć w trudnym terenie, więc co robi? - jedzie np. w Bieszczady. Po za terenami BPN jest cała masa dróg zrywkowych na których zakończyły już pracę firmy zajmujące się pozyskiwaniem drewna. W każdym nadleśnictwie jest takich dróg parę o ile można nazwać to drogą po przejechaniu przez nią "Kukuma". Niech każde nadleśnictwo wyznaczy na swoim terenie jedną drogę ekstremalną, że tylko samochody z wyciągarką dadzą sobie na niej radę i jedną drogę dla samochodów mniej wypasionych na których pojedzie rodzina z dziećmi i tato pokaże dzieciom co potrafi jego Frontera na letnich gumach. Drogi można opisać, zaznaczyć w folderach, zamieścić w internecie (tu jest duże pole do popisu) udzielać informacji w nadleśnictwach i niech płacą za przejazd i robią to za zgodą leśników. Oczywiście wszystko trzeba robić "z głową" Jakie z tego korzyści ?, no takie, że przestaną jeździć na dziko, nadleśnictwa będą miały ich pod kontrolą i jeszcze będzie z tego dochód. Żeby nie wpadli na pomysł szukania innych tras po za tymi wyznaczonymi, zaznaczyć w informacjach o trasach, że jak będziesz jechał inną trasą niż ta wyznaczona, to "ściągniemy Ci majtki przez głowę" i tak mi się zdaję, że lepiej zapłacić np. za dobrą trasę 50-80zł od samochodu niż dostać mandat za 1000zł. no, chyba że nadleśnictwa mają lepszą kasę z mandatów? Można np. skierować do pracy parę osób które nie mają innych pilniejszych zajęć i niech wożą się w terenówce z chętnymi do jazdy i pilnują porządku w lesie. Można to też robić na umowę - zlecenie. Taki człowiek musi znać topografię terenu i posiadać mocną wątrobę, bo po każdym wyładowaniu adrenaliny w terenie kończy się to ogniskiem, grillem lub innym bankietem na który to spotkaniu wszyscy przeżywają jak stonka wykopki swoje wyczyny w terenie a po każdym wypitym kielichu pojawia się następny niedźwiedź na trasie a i rzeka jest coraz głębsza i tak miło czas leci, tylko wątroba biedna - wiem co pisze!!!. Usłyszę, że przepisy czy też statut Lasów Państwowych nie pozwalają na takie rzeczy, to zmieńcie przepisy i dostosujcie się do nowych czasów i realiów. Inni mogli!!! Co przychodzi nowa ekipa, to robi zmiany w Konstytucji więc dlaczego nie zrobić zmian w przepisach LP. Żal tylko bierze jak dzwonią koledzy z Polski z różnych klubów off-roadowych i informują mnie, że jadą na Ukrainę pojeździć w terenie. Uzgadniają z SG termin przejazdu całej grupy (a jest to nie raz kilkanaście a nawet kilkadziesiąt samochodów) przez granicę i jadą zostawić masę szmalu za wschodnią granicą. Mogli by tą kasę zostawiać w Bieszczadach. Zarobiłby: hotele, pensjonaty, gospodarstwa agro, bary, restauracje, sklepy, warsztaty (i nie tylko mój) i tak można wyliczać bez liku a tak dupa - kasa przejeżdża przez Ustrzyki i tyle ją widzieli. Parę lat temu była okazja zorganizowania imprezy w randze mistrzostw świata samochodów terenowych, ale dzięki między innymi redaktorowi naczelnemu Gazety Bieszczadzkiej i Jego artykułowi o tym jak to "żaby fruwały jak na karuzeli" impreza lega w gruzach. W Nowym Jorku prawie już ładowali terenówki na statki żeby tu przyjechać, w tej chwili już nie pamiętam ,ale było akredytowanych ponad setka dziennikarzy z całego świata. Byłoby o Bieszczadach słychać na całym świecie. Napisałem wtedy list do GB odnośnie zamieszczonego tekstu przez "naczelnego" ale w tym samym numerze (!?) odpowiedział mi na mój list w śmieszny sposób. Odpisałem Mu na to, ale debata z redaktorem naczelnym, który w swoim przekonaniu okopał się do pozycji stojącej na łamach swojego pisma mija się z celem. To tak jak rozmowa ze ślepym o kolorach. Teraz wszyscy pakują samochody na statki i płyną do Malezji na rajd Rainforest Challenge który odbywa się w najstarszym lesie na świecie. Wszyscy są zadowoleni. Zainteresowanym od razu tłumaczę, że ekolodzy tam też są i biorą czynny udział w organizacji tego rajdu żeby przyrodzie nie stała się krzywda. Jaką mają promocje dzięki samochodom 4x4. U nas wygląda to podobnie, krzywda się żadnym płazom i gadom oraz przyrodzie nie stanie od np. promieniowania masztu telefonii komórkowej z chwilą wpływu na konto pseudo ekologów odpowiedniej kwoty. Na temat pseudo ekologów innym razem. Na szlakach w Bieszczadach jest prawie zerowa ilość koszy, papiery leżą gdzie popadnie, ludzie wyruszający na szlaki płacąc przy wejściu na trasę zawierają z BPN umowę, my płacimy ale wymagamy: koszy, toalet a przy stromych wejściach i zejściach barierek, bo ze szlaków korzystają też starsi ludzie. Jak chodziłem po trasach, to kosza nie spotkałem, że o toalecie nie wspomnę. Może chodziłem w niewłaściwym czasie albo miejscu? Za to można zejść ze szlaku i od razu wejść w gówno, bo cały park obsrany w szerz i wzdłuż a papiery leżą wszędzie, bo nikt nie ma w zamiarze podtarcia się np. liściem babki lancetowatej tylko się zachciewa wytrzeć d... papierem, taki głupi nawyk mają turyści. Ilu pseudo turystów ukarano za śmiecenie na Bieszczadzkich szlakach, bo przecież puszki, butelki i papierki po cukierkach nie wypadły z samochodów terenowych? a śmieci jest do cholery co widać po akcji "Czyste góry", bo nie tam jest czysto gdzie dużo sprzątających, ale tam gdzie mało brudzących. Tutaj też od razu widać kulturę osobistą co niektórych turystów. Będę ten temat drążył cały czas, może się coś uda zrobić. Na mojej nowej stronie www. będę zachęcał do wypowiedzi na ten temat. Jednocześnie zapraszam do komentowania tematu 4x4 na forum Naszych Połonin ,piszcie na temat terenówek, poszanowania przyrody w Bieszczadach i tego co Was kopie po oczach na naszym terenie. Cześć.

Cezary Konieczyński

www.pomoc-drogowa.bieszczady.pl
cezarykonieczynski@wp.pl


adres tego artyku³u: http://www.naszepo³oniny.pl/articles.php?id=930