:: [Nr 2/52] „Igraszki z diabÅ‚em”
Artyku³ dodany przez: Redakcja (2007-03-16 14:28:05)

Czy w erze wysoko rozwiniętych technologii i wiedzy istnieje jeszcze miejsce ma mistycyzm. Okazuje się, że tak. W małej bieszczadzkiej miejscowości Rabe koło Czarnej mieszka Andrzej Dobrowolski. Były żołnierz Armii Czerwonej później I Dywizji Ludowego Wojska Polskiego., który przeszedł szlak bojowy od Moskwy po Berlin. To właśnie pan Andrzej opowiedział mi o tym o czym poniżej. Być może jednym ta historia wyda się nieprawdopodobna dla niego jest jak najbardziej prawdziwa i wiarygodna. On z tym żyje na co dzień.
Przyszedł i już pozostał.
Trzy lata temu zobaczyÅ‚em go w nocy o godzinie dwunastej. PrzyszedÅ‚ ogromny czÅ‚owiek, na gÅ‚owie miaÅ‚ maskÄ™. OczodoÅ‚y w tej masce byÅ‚y ciemnobrÄ…zowe. ObróciÅ‚ siÄ™ w mojÄ… stronÄ™, ale że byÅ‚ duży mróz nie wyszedÅ‚em do niego. I przez trzy lata przychodzi tu stale. CoÅ› zje, narobi baÅ‚aganu, nanosi bÅ‚ota. Na progu domu posypaÅ‚em soli. ZostawiajÄ… Å›lady. Jeden zostawiÅ‚ odcisk szponów z pazurami, taki jakie zostawiajÄ… indyki tylko wiele wiÄ™ksze. Drugi lewÄ… nogÄ™ miaÅ‚ jak u dziecka, a prawa zamiast nogi miaÅ‚ indyczÄ… Å‚apÄ™ z szeÅ›cioma szponami. Kilkakrotnie w nocy leżąc na łóżku podrapaÅ‚y mnie. Przeważnie to samo konsumujÄ… co Å»ydzi. Ryba, sÅ‚odycze. Nie jedzÄ… żadnego miÄ™sa. CzÄ™sto do garnka wrzucajÄ… pokruszonego chleba, zasypiÄ… herbatÄ… i to konsumujÄ…. Nigdy nie pokazujÄ… siÄ™ w osobie. Tylko nieraz przechodzi przez mieszkanie jakiÅ› duch. Butelki czy sÅ‚oiki poprzewraca, zrzuci ze stoÅ‚u talerz i stÅ‚ucze. Nic nie widać Nieraz przychodzÄ… z wieczora, nieraz o północy. Ale nie tylko do mnie. PrzychodziÅ‚ już do stadniny do Åšwiderskiej. DwadzieÅ›cia lat wstecz byÅ‚ u MrugaÅ‚y pastuch, pasaÅ‚ owce. To mu siÄ™ pokazywaÅ‚. PiÅ‚ u niego wódkÄ™. PokazywaÅ‚ mu siÄ™ w mieszkaniu. PokazywaÅ‚ przy pasieniu owiec. U mnie też piÅ‚ koniak ale jak wlaÅ‚em rycynusu do koniaku, przestaÅ‚ pić. PosÅ‚uguje siÄ™ tym samym naczyniem, tymi garnuszkami i tymi szklankami , które ja używam. Innego nie użyje, jest okropnie ostrożny. Co to jest nie wiem. Chyba sÄ… to dwa duchy. Ten co ma szpony indyka pewnie bÄ™dzie diabÅ‚em. Ten drugi co ma jednÄ… nogÄ™ ludzkÄ… a drugi szpon to chyba bÄ™dzie anioÅ‚. Inaczej chyba tego nie można okreÅ›lić. ByÅ‚o u mnie dwóch księży. PrzyszedÅ‚ tu proboszcz z Czarnej. Nic nie pomogÅ‚o, dalej przychodziÅ‚y. PojechaÅ‚em do Sanoka tam jest ksiÄ…dz Skiba – egzorcysta. PrzyjechaÅ‚ tu, poÅ›wiÄ™ciÅ‚ mnie czymÅ›, dalej nic nie pomogÅ‚o. Po jakimÅ› czasie, po paru miesiÄ…cach, już w tym roku przyjechaÅ‚ znowu Skiba. OdczytywaÅ‚ coÅ› o szatanach, o różnych takich. ZwracaÅ‚ siÄ™ do Boga, do Maryi do Chrystusa, też nic nie pomogÅ‚o. Ja teraz robiÄ™ inaczej. Na ganku polewam benzynÄ…. Już trzeci tydzieÅ„ nie przychodzi. Jak przychodzÄ… to zza góry i odchodzÄ… za górÄ™. Jak przychodzÄ… o północy to stukajÄ… w okno i odchodzÄ…c rano robiÄ… to samo. Jak w zeszÅ‚ym roku przyszedÅ‚ nie znalazÅ‚ nic do jedzenia. ByÅ‚y tylko Å‚uskane orzechy. WziÄ…Å‚ nawrzucaÅ‚ orzechów do filiżanki, wsadziÅ‚ grzaÅ‚kÄ™, spaliÅ‚ jÄ…. Na stole wypalona jest dziura. Tych orzechów napchaÅ‚ mi w nocy do ust bo nie mógÅ‚ ich zjeść. Jeden musi być bardzo stary, bo jak nalewa sobie coÅ› do picia to porozlewa Widocznie rÄ™ce mu siÄ™ trzÄ™sÄ…. Powiem szczerze, że siÄ™ już do nich przyzwyczaiÅ‚em. Nie ruszajÄ… mnie. Choć jeden to mnie raz dusiÅ‚. WziÄ…Å‚em kuchenkÄ™ gazowÄ… z korytarza. Te mÅ‚ode tam gotowaÅ‚y. PopaliÅ‚y garnki, choć ten stary to jest ostrożny. Nieraz sobie rybÄ™ usmażyÅ‚, jajko usmażyÅ‚. Ja tÄ… kuchenkÄ™ wyrzuciÅ‚em to za to mnie dusiÅ‚. Ale ja siÄ™ ich nie bojÄ™. Co ducha bÄ™dÄ™ siÄ™ baÅ‚. CzytaÅ‚em w gazecie o egzorcyÅ›cie z Krakowa. I to co on tam opisaÅ‚ sprawdza siÄ™ u mnie. RobiÄ… tak samo. Nic siÄ™ nie pomyliÅ‚. Ten egzorcysta ma osiemdziesiÄ…t sześć lat, nazwiska nie pamiÄ™tam. Przez każdÄ… szparÄ™ wejdÄ…. No duchy . Co z duchami można zrobić. Å»eby byÅ‚a taka kamera, która nie warczy, to by w kredensie dziurÄ™ przerżnÄ…Å‚, i jak on konsumuje by go sfotografowaÅ‚. A jak to warczy to usÅ‚yszy. WszÄ™dzie zaglÄ…dnie Jak jest czekolada to od razu jÄ… wyczuje. Przeważnie jedzÄ… jÄ… te maÅ‚e – dzieciaki. Przychodzi ich tu z pięć, sześć. RozmnożyÅ‚y siÄ™. No bo skÄ…d by takie maÅ‚e stopki byÅ‚y. One sÄ… najbardziej szkodliwe. A nawoÅ‚ujÄ… siÄ™ te maÅ‚e jak sroki. SkrzeczÄ…. Najczęściej wchodzÄ… i wychodzÄ… przez komin. PostawiÅ‚em tam w kominie pudeÅ‚ko z paprykÄ… ostrÄ…. PrzestaÅ‚y tam wchodzić. I tak to mam z tymi diabÅ‚ami. PrzysÅ‚uchujÄ…c siÄ™ tej opowieÅ›ci pana Andrzeja ciÅ›nie siÄ™ na usta uÅ›miech. Z drugiej strony pasja i wiara w to o czym mówi sÄ… tak duże, że nietaktem byÅ‚oby w jego obecnoÅ›ci to negować. Tak wiÄ™c hulajÄ… sobie bieszczadzkie biesy i czady po poÅ‚oninach i okolicznych lasach i jak widać majÄ… siÄ™ caÅ‚kiem dobrze.

Andrzej Kotwicz

Opowiadanie przytoczone w oryginale.


adres tego artyku³u: http://www.naszepo³oniny.pl/articles.php?id=143