:: [6/118] "W Bieszczadach można się zakochać"
Artyku³ dodany przez: Redakcja (2011-05-16 08:15:37)




Michał Jachym - Urodził się Pan w Krośnie i trafił do Ustrzyckiego Technikum Hotelarskiego. Dlaczego wybrał Pan akurat tą szkołę?

Robert BiedroÅ„ - To byÅ‚a decyzja wspólna. PodjÄ…Å‚em jÄ… z rodzicami. W szkole podstawowej okazaÅ‚o siÄ™ bowiem, że mam spory talent do nauki jÄ™zyków obcych. OkazaÅ‚y siÄ™ mojÄ… pasjÄ… – zaczÄ…Å‚em nawet uczyć siÄ™ na wÅ‚asnÄ… rÄ™kÄ™ esperanto. A ponieważ Technikum Hotelarskie w Ustrzykach Dolnych byÅ‚o jedynÄ… znanÄ… nam szkoÅ‚Ä… Å›redniÄ… gdzie uczono trzech jÄ™zyków obcych na raz – decyzja musiaÅ‚a być tylko jedna.

M. J. - Jak wspomina Pan pobyt w Ustrzykach?

R. B. - WspomnieÅ„ mam mnóstwo – różnych. W Ustrzykach i Bieszczadach Å‚atwo siÄ™ zakochać, wiÄ™c i mi ta miÅ‚ość siÄ™ udzieliÅ‚a. KażdÄ… wolnÄ… chwilÄ™, każdy weekend spÄ™dzaÅ‚em w górach. ZdobyÅ‚em nawet uprawnienia przewodnika górskiego. Ponieważ mieszkaÅ‚em w internacie, poznaÅ‚em mnóstwo fantastycznych ludzi.
Imponowali mi niektórzy nauczyciele, ale byli i tacy, którzy irytowali prymitywnością, brakiem wykształcenia. Pamiętam, że to było niezwykle frustrujące. Człowiek dojrzewa, szuka autorytetów, wzorców, a w klasie spotyka nauczyciela pijaka, który nie potrafi sklecić poprawnie zdania.
Szkoła średnia to okres dojrzewania, więc wtedy zacząłem odkrywać, że jestem gejem. To było dziwne i trudne doświadczenie. Wokół wszyscy moi koledzy rozmawiali tylko o dziewczynach, podrywali je, umawiali się na randki. A ja dowiadywałem się powoli, że jestem inny. Że chciałbym pogadać o chłopakach, w których się zakochałem, podrywać ich, umawiać się z nimi. Wiedziałem jednak, że nie mogę o tym nikomu powiedzieć. Przecież ci sami koledzy opowiadali kawały o pedałach, ksiądz na religii mówił, że to grzech, a w książkach jakie znalazłem w bibliotece miejskiej przeczytałem, że homoseksualność to zboczenie.

M. J. - Jak postrzega Pan teraz Bieszczady, porównując je do tych z okresu szkolnego?

R. B. - Po tylu latach pozostał jakiś mit tego miejsca. Człowiek nabiera dystansu do pewnych rzeczy, dojrzewa. To z pewnością inne wspomnienia od tych, które miałem opuszczając Bieszczady kilkanaście lat temu. Często śnię o nich. Podróżuję wtedy ponownie po połoninach, zwiedzam zapomniane cmentarze, spotykam turystów. Wtedy wracam w te strony.

M. J. - Mieszka Pan teraz w Warszawie, czy zdarza odwiedza Pan jeszcze te tereny?

R. B. - Tak, staram się tak często jak tylko mogę. Kilka razy zorganizowałem nawet tutaj wyjazdy służbowe. Po to właśnie, aby moim koledzy i koleżanki z pracy wiedzieli jak piękny to region. Byli zachwyceni.

M. J. - Jak w Warszawie postrzegane sÄ… Bieszczady?

R. B. - Dla Warszawy Bieszczady sÄ… mityczne, egzotyczne, dzikie. Uważa siÄ™ chyba, że w ten region kraju wybierajÄ… siÄ™ tylko studenci. Bieszczady sÄ… dla nich nienamacalne – wydajÄ… im siÄ™ zbyt daleko. PrzegrywajÄ… konkurencjÄ™ z Mazurami i Tatrami – tam nadal modnie jest bywać mieszkaÅ„com stolicy. A szkoda, bo Bieszczady sÄ… dziewicze, nieprzeludnione, nieskomercjalizowane. W przeciwieÅ„stwie do takich Tatr. Warto wiÄ™c pomyÅ›leć o wiÄ™kszej promocji naszego regionu.

M. J. - Czym Pan siÄ™ obecnie zajmuje?

R. B. - Nadal jestem członkiem zarządu Kampanii Przeciw Homofobii, którą zakładałem 10 lat temu i która dzisiaj jest największą organizacją gejowsko-lesbijską w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Prowadzę także własne wydawnictwo AdPublik, jestem doktorantem na Wydziale Nauk Politycznych Akademii Humanistycznej w Pułtusku. Od kilku lat prezesuje też Instytutowi Podkarpackiemu.


M. J. - W jakim celu został powołany Instytut Podkarpacki?

R. B. - Chcemy naszą działalnością skupić środowisko podkarpackich stowarzyszeń i fundacji, tak abyśmy mogli razem sprawniej rozwiązywać problemy organizacji pozarządowych. W tym celu przede wszystkim organizujemy spotkania, podczas których organizacje mogą się poznawać nawzajem, uczyć od siebie. Prowadzimy szkolenia i warsztaty, które pomagają osobom w nich pracującym zdobywać nowe umiejętności. Kształcimy też wolontariuszy, mobilizujemy mieszkańców Podkarpacia do angażowania się w budowę społeczeństwa obywatelskiego.

M. J. - W Polsce, a w szczególności na Podkarpaciu, wolontariat postrzegamy jako stratę czasu, energii i że wykonują ją zwykle naiwniaki. Czy warto być wolontariuszem?

R. B. - To ogromny bÅ‚Ä…d. W spoÅ‚eczeÅ„stwach, w których sporo osób siÄ™ angażuje w wolontariat widać jak na dÅ‚oni, że nastÄ™puje nie tylko przyrost gospodarczy, ale także wzrasta tzw. kapitaÅ‚ spoÅ‚eczny. Im chÄ™tniej ludzie angażujÄ… siÄ™ w wolontariat, tym bardziej chÄ™tnie pomagajÄ… bezinteresownie innym – na ulicy, w domu, w pracy. Irytuje nas znieczulica spoÅ‚eczna, że przechodzimy obojÄ™tnie wobec krzywdy i tragedii drugiego czÅ‚owieka, ale ta patologia nie bierze siÄ™ z nikÄ…d. Wynika z tego, że nikt nas nie uczy współpracy ze sobÄ…, dialogu spoÅ‚ecznego, tego, że jeÅ›li ja dzisiaj nie pomogÄ™ bezinteresownie drugiemu czÅ‚owiekowi, jutro ktoÅ› nie pomoże mi.

M. J. - Chciałbym np. założyć fundację w Ustrzykach, w jaki sposób Pański Instytut Podkarpacki jest w stanie mi pomóc? Jakimi dysponuje środkami i możliwościami?

R. B. - To świetny pomysł! Podkarpacie potrzebuje organizacji pozarządowych, bo o zbyt wielu sprawach decydują o nas politycy. Warto więc abyśmy brali sprawy w swoje ręce. Jeśli zgłosi się Pan do Instytutu pomożemy Panu zrozumieć jak wygląda funkcjonowanie fundacji czy stowarzyszenia, wskażemy inne organizacje działające w regionie o podobnym profilu, aby mógł Pan czegoś nauczyć się od nich.
Podpowiemy jak znaleźć wolontariuszy do pomocy, przeszkolimy ich. Damy cały instrument możliwości, które pomogą Panu w realizacji celów fundacji.

M. J. - Jaki plany ma fundacja na ten rok?

R. B. - Chcemy nadal Å‚Ä…czyć podkarpackie organizacje pozarzÄ…dowe. Zauważamy bowiem silnÄ… potrzebÄ™ takich spotkaÅ„, wymiany doÅ›wiadczeÅ„. Dlatego zorganizujemy w najbliższym czasie II OkrÄ…gÅ‚y Stół Podkarpackich Organizacji PozarzÄ…dowych. W planach mamy przygotowanie portalu internetowego dla lokalnych organizacji, tak aby mogÅ‚y wymieniać siÄ™ swojÄ… wiedzÄ… i doÅ›wiadczeniem z innymi. Kontynuować bÄ™dziemy prowadzonÄ… przez nas PodkarpackÄ… AkademiÄ™ Wolontariatu – w ubiegÅ‚ym roku przeszkoliliÅ›my w niej 131 wolontariuszy. W kwietniu ruszamy z wykÅ‚adami Uniwersytetu Otwartego na ciekawe spoÅ‚ecznie tematy.

M. J. - Startował Pan już dwa razy z list SLD, samorządowych wyborach na warszawskim Mokotowie oraz w wyborach do Sejmu. Wyniki można łagodnie powiedzieć były mało zadowalające. Jak Panu się wydaję dlaczego tak się stało?

R. B. - StartowaÅ‚em z odlegÅ‚ych miejsca na liÅ›cie, tzw. „niebiorÄ…cych”. Mój start w wyborach byÅ‚ raczej zaproszeniem do dyskusji nad sprawami spoÅ‚ecznymi zwiÄ…zanymi z dyskryminacjÄ… i nietolerancjÄ…. ChciaÅ‚em sprawdzić jak zareaguje spoÅ‚eczeÅ„stwo i politycy na takiego kandydata. I przyznać muszÄ™, że mam bardzo dużo pozytywnych wspomnieÅ„.

M. J. Mamy w tym roku kolejne wybory parlamentarne. Zrezygnowany tymi porażkami dał Pan spokój polityce czy będzie nadal próbował. Jeśli tak to czy będzie Pan startował z listy SLD?

R. B. - Do wyborów jeszcze daleko, a ja od wielu lat nie startuję w wyborach. Świat organizacji pozarządowych jest o wiele ciekawszy i potrzebujący sporo uwagi. Niedawno związałem swoje życie zawodowe z Instytutem Podkarpackim i chciałbym oddać swoją wiedzę, kompetencje i pasję społeczeństwu Podkarpacia. Mam w końcu dług wobec tego wspaniałego regionu, który kiedyś trzeba spłacić. I zrobię to z szaloną przyjemnością.


adres tego artyku³u: http://www.naszepo³oniny.pl/articles.php?id=1306