|
|||
:: [Nr 7/47] Druga część wspomnieÅ„ Kazimierza Tetery Artyku³ dodany przez: Redakcja (2006-09-20 18:03:32)
MijaÅ‚y dni, miesiÄ…ce... Walec wojenny zaczyna siÄ™ toczyć w innÄ… stronÄ™. Oberwawszy ciÄ™gi pod Stalingradem i po próbach zdobycia kaukaskich pól naftowych, armia rumuÅ„ska rejteruje. Poszczególne oddziaÅ‚y przemierzajÄ… stepowe drogi ze sÅ‚owami "„razboj kaput, haj akasa”- co znaczy – koniec wojny , idziemy do domu. Ale to jeszcze nie koniec. Nie wiem jaki rymotwórca byÅ‚ tego autorem, ale podÅ›piewywaliÅ›my-„Antonesco daÅ‚ prikaz, wsie Rumunii na Kaukaz, a jak konczyt sia razboj, na karuca i damoj- a rumunii Å‚asa, Å‚asa, na karuca hej akasa”. Czyli mieli zwyciężyć i dopiero powrócić, tymczasem siedli na wozy i do domu. Rumunii rejterowali, ale niemiecka armia stawiaÅ‚a opór. Obrazkiem tego byÅ‚o przybycie na nasze podwórko w poszukiwaniu żywnoÅ›ci, przedstawicieli tych dwóch armii. Zaniedbanego żoÅ‚nierza rumuÅ„skiego bez broni i schludnego jeszcze Niemca z karabinem przekonywujÄ…cego wszystkich, że jeszcze ruskom pokaże. NiedÅ‚ugo po nich przyjechaÅ‚ na koniu soÅ‚dat pytajÄ…c czy – niet niemcow. Jeszcze oglÄ…daÅ‚em pojedynek dwóch samotnych myÅ›liwców, jeszcze sunęły z Krymu ciężkie transportowce uwożące oficerów i to co cenniejsze i walec wojenny potoczyÅ‚ siÄ™ na zachód. Krym też padÅ‚, NKWD w odwet za sprzyjanie Niemcom dwieÅ›cie tysiÄ™cy Tatarów w trzy dni deportowaÅ‚o do Kazachstanu i Uzbekistanu. A kiedy okazaÅ‚o siÄ™ , że skrupulatność soÅ‚datów nie byÅ‚a najlepsza, zapomniane dwie tatarskie wsie zaÅ‚adowano na tratwy, wysÅ‚ano w morze i tyle o nich sÅ‚yszano. Te sÅ‚uchy, które wówczas docieraÅ‚y do miejscowych MoÅ‚dawian, napawaÅ‚y niepokojem. Polakom dawaÅ‚y wiele do myÅ›lenia. Z opowieÅ›ci rodzinnych jakoÅ› to utrwaliÅ‚o siÄ™ w mej pamiÄ™ci. Widocznie wiele o tym mówiono. Choć z takÄ… dokÅ‚adnoÅ›ciÄ… jaka jest znana i obecnie. NajchÄ™tniej sÅ‚uchaÅ‚em opowieÅ›ci wujka, jak to wywoziÅ‚ rannego sÄ…siada z budowanego naprÄ™dce rosyjskiego lotniska, które zostaÅ‚o zbombardowane przez Niemców. Jak z kolei uciekaÅ‚ zza Dniepru, gdzie znalazÅ‚ siÄ™ jako woźnica uwożący dobytek koÅ‚ochozowy przed nacierajÄ…cÄ… armiÄ… niemiecko- rumuÅ„skÄ…. Ciekawych wydarzeÅ„ byÅ‚o wiele, ja zaÅ› byÅ‚em ich biernym obserwatorem, którego interesowaÅ‚o co dzieje siÄ™ w rodzinie, wokół najbliższych, bez Å›wiadomoÅ›ci wydarzeÅ„ Å›wiatowych. A byÅ‚ to rok znamienny, rok 1944. Wspomniana już kapitulacja Krymu, konferencja wielkiej trójki, inwazja aliantów, Powstanie Warszawskie... To byÅ‚y wydarzenia , które dochodziÅ‚y tu w strzÄ™pach i z ogromnym opóźnieniem. Wszak nie tylko radia, ale też gazet nie byÅ‚o. Najnowsze wiadomoÅ›ci przywożono z bazaru, gdzie byÅ‚y komentowane i gdzie oprócz chÄ™ci nabycia czegokolwiek, gnaÅ‚a ludzi wÅ‚aÅ›nie ta chęć zaciÄ…gniÄ™cia jÄ™zyka. O ile nawet paÅ„stwa pomniejsze nie miaÅ‚y wielkiego wpÅ‚ywu na bieg wydarzeÅ„, nie miaÅ‚y je spoÅ‚eczeÅ„stwa i jednostki ludzkie, poza wielkÄ… trójkÄ…- bo nawet generaÅ‚owie musieli postÄ™pować zgodnie z ich ustaleniami- to twierdzenie, że los tej drobiny jakÄ… ja byÅ‚em jest losem ziarna piasku w pustynnej burzy, nie jest przesadÄ…. Tymczasem burza przeszÅ‚a obok, jednak wpÅ‚yw na mój los miaÅ‚a. Po ustabilizowaniu siÄ™ przyfrontowej wÅ‚adzy sowieckiej powoÅ‚ano Polaków do armii, już armii polskiej. Poszli tam nasi żywiciele, ojciec , wujek, poszli sÄ…siedzi. Tymczasem wykorzystano ich do rozÅ‚adunku wszelkiego dobra w naddunajskim porcie IzmaiÅ‚, gdzie zwyciÄ™ska Armia Radziecka przechwyciÅ‚a wiele barek przygotowanych do ewakuacji. Tam to pracowali przez kilka tygodni. Tam też poznali- jak opowiadali- jak trzeba żyć , by przeżyć. W systemie , który miaÅ‚ być dobrem wspólnym, to co wspólne zaprzepaszczono w imiÄ™ wÅ‚asnych maÅ‚ych potrzeb. To radziecki konwojent polskich rekrutów uczyÅ‚, że aby nabyć dla siebie trochÄ™ chleba, czy butelkÄ™ wina, należy wysypać do morza worek ziarna, czy innego dobra, by przejść przez bramkÄ™ kontrolnÄ… w porcie opasanym workiem i wymienić to opakowanie, warte malutkÄ… czÄ…stkÄ™ zawartoÅ›ci, na produkt niezbÄ™dny do życia. CzÅ‚owiek radziecki to specjalista w sztuce przetrwania. Dla nas przychodzÄ… ciężkie czasy. O los rodziny, tj. naszej trójki i babki z dziadkiem troszczy siÄ™ mama. Najpierw wymienia wielkiego woÅ‚u roboczego, którego zostawiÅ‚ nam za konia uciekajÄ…cy przed ArmiÄ… RadzieckÄ… rumuÅ„ski emerytowany oficer bÄ™dÄ…cy tu rzÄ…dcÄ…. PropozycjÄ™ ta ojciec przyjÄ…Å‚, bo jak powiedziaÅ‚ proponujÄ…cy wymianÄ™ –„JeÅ›li nie wymienisz, to konia zabierze armia rumuÅ„ska, jeÅ›li ta nie zdąży, to zrobi to sowiecka”. Teraz ogromny wół sprawiaÅ‚ trudnoÅ›ci, nawet jarzma nie byÅ‚o komu zaÅ‚ożyć. ZostaliÅ›my posiadaczami maÅ‚ej siwej klaczy. Miliony istnieÅ„ ludzkich, gdzieÅ› tam walczy i ginie, fala zniszczeÅ„ i Å›mierci zbiera okrutne żniwo. Chuderlawa kruszyna, jakÄ… byÅ‚em, wciąż istnieje, ba nawet roÅ›nie. W miejsce chleba przyszÅ‚a mamaÅ‚yga, lebioda i szpinak roÅ›nie tuż za budynkami, czasem z dziadkiem uzbiera siÄ™ pieczarek. Å»yjemy. Jedenastoletni brat próbuje koszenia trawy na siano. Zbieramy to co byÅ‚o zasiane i młócimy tutejszym sposobem na klepisku zwanym „harman”, przez wytÅ‚uczenie zboża z kÅ‚osów wielokaÅ„ciastym waÅ‚em, kiedy to stoi siÄ™ poÅ›rodku owego harmanu i popÄ™dza dookoÅ‚a konia, który owÄ… zdobycz techniki oprawionÄ… w odpowiednia ramÄ™, kÅ‚usem biegnÄ…c, ciÄ…gnie za sobÄ… po wielekroć przetrzÄ…sanym zbożu, aż zostajÄ… puste kÅ‚osy. SÅ‚oma na stertÄ™, ziarno owiane na wietrze, do worka i nastÄ™pna porcja na waÅ‚. Kiedy wieczorem koÅ„czymy te mÅ‚ockÄ™, dziadek wybiera siÄ™ spać na ów harman, by pilnować zboża które pozostaÅ‚o. ByÅ‚o to klepisko oddalone trochÄ™ od zabudowaÅ„, z którego korzystaÅ‚o kilka rodzin. BiorÄ™ worek i idÄ™ z dziadkiem spać przy zbożu. TÄ™ noc pamiÄ™tam do dziÅ›. CiepÅ‚y wieczór przeszedÅ‚ w zimnÄ… noc. Dziadek chrapie okryty czymÅ› ciepÅ‚ym, a ja dygoczÄ™ z zimna, okrywam siÄ™ sÅ‚omÄ… i workiem- nic nie pomaga. Noc ciemna , strach wyjść i oddalić siÄ™ od dziadka. JakoÅ› doczekaÅ‚em Å›witu i pognaÅ‚em do chaty. PrawdÄ… jest, że nigdy nie jest tak źle, by nie mogÅ‚o być jeszcze gorzej. TroszczÄ…c siÄ™ o nas , mama pojechaÅ‚a na bazar. ZbliżaÅ‚y siÄ™ Å›wiÄ™ta wielkanocne. Miejscowość gdzie odbywaÅ‚y siÄ™ owe targi, byÅ‚a dość oddalona. Gdy powróciÅ‚a, poczuÅ‚a siÄ™ źle i z każdym dniem byÅ‚o gorzej. Lekarstw , ani lekarza nie byÅ‚o. Babka wybÅ‚agaÅ‚a u sÄ…siada, by pojechaÅ‚ po felczera, który mieszkaÅ‚ w miejscowoÅ›ci oddalonej o 30 km. Gdy przywiózÅ‚ go- nie bez oporu- ten odganiajÄ…c siÄ™ od psa, zbiÅ‚ jedynÄ… strzykawkÄ™ jakÄ… miaÅ‚. ZbadaÅ‚, podumaÅ‚ i orzekÅ‚ że to tyfus. OdjechaÅ‚, a mama czuÅ‚a siÄ™ gorzej i gorzej. W przedwielkanocnÄ… noc obudziÅ‚ nas pÅ‚acz babki... Pogrzeb odbyÅ‚ siÄ™ w drugi dzieÅ„ Å›wiÄ…t. TowarzyszÄ…ce nam sÄ…siadki, kilku starców i dzieci, w trumnie z desek wydartych ze żłobu zÅ‚ożyÅ‚o matkÄ™ obok kilku już zmarÅ‚ych Polaków, na starym cmentarzu niemieckich kolonistów. Matka pÅ‚akaÅ‚a , co ona bÄ™dzie robić z dziećmi i starcami. Teraz pozostali tylko oni. DzieciÅ„stwo ma tÄ™ szczęśliwÄ… cechÄ™ , że przez mniejsze uÅ›wiadomienie sobie sytuacji, Å‚atwiej ja znosić. Przeżycia babki byÅ‚y traumatyczne. Zaczęła chorować gdy nad stepem przeleciaÅ‚ samolot z biaÅ‚Ä… flagÄ… oznajmiajÄ…cÄ… koniec wojny. Pięć tygodni od pogrzebu tak wycieÅ„czyÅ‚y babkÄ™, że radość innych pogÅ‚Ä™biÅ‚a jej krytyczny stan i przez sześć tygodni nie wstaÅ‚a z łóżka. Dziadek też niedomagaÅ‚ i opiekowaÅ‚a siÄ™ nami sÄ…siadka. JakoÅ› nie utrwali siÄ™ we mnie tragizm losu tego okresu. DzieciÅ„stwo to ten czas w życiu istoty ludzkiej kiedy choć bezbronny , znosi wszystko lżej, wszystko jest wówczas prostsze. PozostaÅ‚ mi w pamiÄ™ci smak tynku obÅ‚upanego ze Å›ciany, który w ukryciu zajadaÅ‚em czÄ™sto. Może dlatego nie dopadÅ‚ mnie rachityzm i szkielet mój dostaÅ‚ odpowiedniÄ… porcje wapnia. WÅ‚adza radziecka chciaÅ‚a o nas zadbać i zabrać w „diet dom”, ale przy pomocy sÄ…siadów przetrwaliÅ›my. Po szeÅ›ciu tygodniach babka wstaÅ‚a i powoli dochodziÅ‚a do siebie. Choć z dziadkiem byÅ‚o coraz gorzej, to jednak jej dbaÅ‚ość o to by byÅ‚o co jeść byÅ‚a w tej sytuacji najważniejsza. W sierpniu przyjeżdża ojciec. DostaÅ‚ 30 dni urlopu, a przy tej sprawnoÅ›ci komunikacji, jechaÅ‚ z Warszawy 13 dni. Po przebojach w Wojskowej Komendzie gdzie stawiÅ‚ siÄ™ dopiero po zakoÅ„czeniu urlopu i gdzie chciano go potraktować jako dezertera, uzyskaÅ‚ zrozumienie u komendanta tej instytucji i pozostaÅ‚ z nami. To już na niego spadÅ‚ obowiÄ…zek pochowania teÅ›cia, a naszego dziadka, który zmarÅ‚ w grudniu. SpoczÄ…Å‚ przy córce. KiedyÅ› ojciec przywiózÅ‚ dwa krzyże i pojechaliÅ›my je wkopać. Z ojcowskiego wojskowego umundurowania jedynie czapka z orÅ‚em byÅ‚a polska, szynel byÅ‚ niemiecki , a mundur jeszcze inny. StacjonowaÅ‚ z jednostka w Warszawie i zajmowaÅ‚ siÄ™ odgruzowywaniem stolicy. natomiast wujek jako mÅ‚odszy dotarÅ‚ do Berlina, choć już po kapitulacji. Repatriacja Coraz czÄ™stsze pogÅ‚oski o repatriacji byÅ‚y tematem rozmów. Wreszcie wezwanie do wÅ‚adz, listy rodzin, wydanie dokumentów i upragniony wyjazd. W maju ruszyliÅ›my do kraju. KroczÄ™ za wozem zaÅ‚adowanym dobytkiem już sam, a nie zawiniÄ™ty w kożuch , jak w tÄ… stronÄ™. Ta sama trasa do odlegÅ‚ej o 30 km stacji. ZaÅ‚adunek do wagonów i ta tak charakterystyczna dla owych czasów podróż w nieznane, choć do kraju. kraj w innych granicach, a nasze siedlisko dalej pozostaÅ‚o za granicÄ…. Cieszy jednak, że do Polski. PomnÄ™, że czuÅ‚em jakÄ…Å› radość wewnÄ™trznÄ… i z wielkÄ… ochotÄ… przemierzaÅ‚em stepowy szlak. szybko minęła ta chwila przygnÄ™bienia, pożegnania grobów. DzieciÅ„stwo, nawet najtrudniejsze, to wspaniaÅ‚y okres. Szeroko otwarte bydlÄ™ce wagony, przesuwajÄ…cy siÄ™ wolno krajobraz.. Rodzinne wyrka po kÄ…tach wagonu. WyÅ‚apywanie dokuczliwych wszy z bielizny, gotowanie zupki przy torach w czasie postoju. Czas wielkiej wÄ™drówki narodów. Na terenie Ukrainy wyrostki pasÄ…cy bydÅ‚o, charakterystycznym ruchem dÅ‚oni po gardle, pokazujÄ… co chcieliby z nami zrobić. Znak, że widzÄ… kto jedzie. Stacja graniczna w Medyce. Oddarcie połówki karty repatriacyjnej. JesteÅ›my w kraju. jeszcze trochÄ™ jazdy i w Opolu, gdzie koÅ„czy siÄ™ szerokotorowy trakt majÄ…cy nas doprowadzić do celu. PrzeÅ‚adunek do węższej trakcji i kierunek północ. Myszkowanie w przystacyjnych ruinach, wyszukiwanie wszystkiego co może być przydatne. Zwlekanie do wagonów znalezionych garów i innych rzeczy. Znowu dÅ‚ugie postoje, swÄ…d dymu, smoÅ‚y i olejów wypeÅ‚niajÄ…cych dworce. Transporty podążajÄ…ce w różne strony, ruch i rozgardiasz, kłótnie i pokrzykiwania. SkÄ…d wy, dokÄ…d? Jedziemy, wracamy, wysiedleÅ„cy, przesiedleÅ„cy. Wreszcie stacja Dobiegniewo województwo szczeciÅ„skie powiat Choszczno. WiÄ™ksze gospodarstwa byÅ‚y już zajÄ™te. OtrzymaliÅ›my mieszkanie w domu bliźniaczym, gdzie byÅ‚a kuchnia, dwa pokoje i dodatkowy pokoik na poddaszu. WieÅ› zelektryfikowana, niezÅ‚a droga, budynki kryte dachówkÄ…. PodobaÅ‚o mi siÄ™ to nowe miejsce na ziemi. Wypady nad pobliskie jeziora, buszowanie po wsi i poznawanie otoczenia. Ojciec bierze siÄ™ do gospodarowania. Sadzimy ziemniaki, by zabezpieczyć siÄ™ na zimÄ™. Nowa krzÄ…tanina. WieÅ› prawie nie naruszona wojennÄ… pożogÄ…. Wujek po nieudanej przygodzie z osadnictwem wojskowym nad OdrÄ…, po demobilizacji przebywaÅ‚ u rodziny w rodzinnej wsi. gdy pojechaÅ‚ odwiedzić mÅ‚odszych kolegów w jednostce, dowiedziaÅ‚ siÄ™ iż rodziny przybyÅ‚y na Ziemie Odzyskane i pojawiÅ‚ siÄ™ u nas. Wspomnienia ciÄ…gnęły siÄ™ w nieskoÅ„czoność, gdyż ojciec z wujkiem nie spotkali siÄ™ od czasu przydziaÅ‚u do poszczególnych jednostek. chociaż niewiele rozumiaÅ‚em z rozważaÅ„ o sytuacji politycznej, to byÅ‚em bardzo ciekaw różnych przygód wujka. Ojciec opowiadaÅ‚ o zniszczonej Warszawie, powstaniu, gruzach i trupach pod nimi. Wujek o swojej sÅ‚użbie i pobycie w Berlinie. O darciu przez ArmiÄ™ CzerwonÄ… wszystkiego co daÅ‚o siÄ™ wydrzeć, od lokomotyw i caÅ‚ych fabryk, po liczniki energii ze Å›cian. Jak jechaÅ‚ nad OdrÄ™ przyjąć gospodarstwo z osadnictwa wojskowego i jak powracajÄ…cy koledzy odradzali mu to. Oni stracili , to co objÄ™li na wÅ‚asność na rzecz zwyciÄ™skiej Armii i uchodzili z życiem przed wszechobecnymi pijanymi soÅ‚datami. Ze szczególnym zainteresowaniem sÅ‚uchaÅ‚em jak pociÄ…g, w którym byÅ‚ wydzielony wagon dla wojskowych i zdemobilizowanych zostaÅ‚ zaatakowany przez oddziaÅ‚ polskiego podziemia. Jak jadÄ…cy tam rosyjscy żoÅ‚nierze NKWD w popÅ‚ochu zdzierali swe sÅ‚ynne czerwone naramienniki, chwytali czapki polskich żoÅ‚nierzy i wyskakiwali w jedna stronÄ™ , a Polscy w drugÄ…. Dla mnie byÅ‚o to ciekawe emocjonalnie, dla dorosÅ‚ych politycznie. Zapewne nie ze wzglÄ™du na wydźwiÄ™k polityczny, ale dosadność, zapamiÄ™taÅ‚em rymowankÄ™ jakÄ… przytoczyÅ‚ wujek odczytawszy te twórczość klozetowego poety na jakiejÅ› stacji: S...Polaku, s...j Bo to jest twój kraj tyle ci tylko w nim pozostaÅ‚o, Å»e siÄ™ możesz w....ać Å›miaÅ‚o. Ten wierszyk choć klozetowy , odzwierciedlaÅ‚ nastroje Polaków. PrzewidywaÅ‚ to tragiczny poeta, tragicznego powstania warszawskiego piszÄ…c; „czekamy ciebie czerwona zarazo, byÅ› wybawiÅ‚a nas od czarnej Å›mierci.” ByÅ‚y to jednak rozterki dorosÅ‚ych. Moje życie byÅ‚o zależne od tego co dziaÅ‚o siÄ™ w kraju, ale byÅ‚a to zależność poza mojÄ… Å›wiadomoÅ›ciÄ…. cdn.
adres tego artyku³u: http://www.naszepo³oniny.pl/articles.php?id=116 |